Jak nie dorobić się na forex
Może czytacie blog Zbyszka Papińskiego. Jeśli nie, to polecam. Zbyszek ma wyważone podejście do inwestowania i oszczędzania. Ostatnio pojawił się wpis o forex:
Nie wiem ilu z Was próbowało swoich sił na forex – w końcu blog akcjegrahama jest o inwestowaniu a nie o spekulacji, jest przede wszystkim o akcjach. Możesz mieć już jakieś własne doświadczenia i przemyślenia, albo może Cię ciągnąć. Może nawet poszczęściło Ci się, może masz już pierwsze porażki za sobą. W każdym razie, postanowiłem wypowiedzieć się w temacie, bo takie wpisy jak cytowany powyżej wpis Zbyszka mogą działać jak magnes na żądnych łatwych zysków początkujących, ale też doświadczonych inwestorów.
Nic dziwnego, cytowany we wpisie Zbyszka spekulant Rafał Zaorski „wyharatał” na foreksie milion złotych i może to udowodnić. Nic, tylko pogratulować. Pojawia się myśl: „może ja też tak bym potrafił?”. No cóż, czas na moją wypowiedź:
Jeśli choć trochę szanujesz swoje pieniądze, trzymaj się z daleka od forex. Jeśli masz ochotę otworzyć konto na forex, to już lepiej przekaż te pieniądze od razu na dom dziecka.
Statystyka KNF raczej nie kłamie: 81% owiec jest strzyżonych na forex. Jeśli masz dużo czasu, stalową psychikę, do tego jesteś dociekliwy i uparty, no i masz dużo pieniędzy do stracenia, to może kiedyś znajdziesz się wśród tych 19% którzy potrafią wyciągać pieniądze z kieszeni innych graczy. Jednakże statystyka wskazuje, że ja, Ty, my – jesteśmy tą owcą. Dlaczego 81% traci? Po pierwsze: „szybkość” strat i zysków, czyli coś czego nie ma w akcjach – bardzo duża dźwignia i nieumiejętne posługiwanie się nią (inaczej mówiąc: zbyt duża pozycja), po drugie: typowe grzechy inwestora czyli zwiększanie pozycji po serii strat, brak sprawdzonego systemu, niekonsekwencja.
A propos szybkości – spodobało mi się zasłyszane porównanie inwestowania w akcje do latania dwupłatowcem z Pierwszej Wojny Światowej, a spekulacji na forex do latania nowoczesnym myśliwcem F-16. To że umiesz latać dwupłatowcem i dobrze Ci idzie, uważasz się za dobrego pilota, nie znaczy że jak przesiądziesz się do F-16, to będzie Ci dobrze szło. Najprawdopodobniej, pomimo umiejętności pilotażu dwupłatowca, na F-16 rozbijesz się tuż po starcie.
Na koniec jeszcze taka refleksja. Forex pozwala (za pośrednictwem instrumentów CFD) na handlowanie na rynkach surowcowych, na walutach, indeksach, największych spółkach z USA itp. Osobiście, czasem czytam wiadomości na blogach i serwisach finansowych. Często cytowani tam są różni „wielcy” inwestorzy, np. Soros, a także „autorytety” (np. Jim Rogers, Marc Faber, Felix Zulauf, itp). Są tam przede wszystkim różne wypowiedzi co zrobi złoto, co zrobi waluta amerykańska czy japońska, co zrobi Draghi, co zrobi Yellen itp. Po przeczytaniu jakiegoś artykułu nierzadko rodzi się pomysł, na przykład: „o, dobrze gada, faktycznie nie ma wyjścia, chiński yuan musi się osłabić, może zagram pod to”. Stop.
Zapytam się tak: na czym łatwiej zarobić takiej osobie jak ja czy Ty?
– na tym że Chiński rząd uwolni kurs Yuan’a?
– czy może na tym że mała Polska spółka znacząco poprawi w skali 2-3 lat wyniki finansowe?
Ja jestem małym inwestorem i mogę inwestować w małe, nawet mało płynne spółki (byle z umiarem, w sensie wielkości pozycji). Mam czas i mogę poczekać te 2 lata. George Soros, Kyle Bass i inni – nie mogą tego robić: 1) zarządzają funduszami i muszą pokazywać dobre wyniki co kwartał, 2) obracają miliardami dolarów – im zostały już tylko waluty, surowce, może też blue chipy z giełd światowych. Dla kogoś takiego jak ja inwestowanie w waluty to jest bezsens – dużo bezpieczniej zainwestować w faktyczną spółkę, realizującą faktyczną działalność, niedrogą fundamentalnie (odpowiednie poziomy c/wk, c/z, niskie zadłużenie i tym podobne Graham’owskie wskaźniki). Jeśli spółka będzie źle dobrana (co jak wiemy zdarza się i nie da się tego uniknąć), to pamiętamy przecież że trzymamy ich co najmniej 30.
Dojście do powyższych wniosków kosztowało mnie parę tysięcy, przedstawiam je za darmo, może pomogą właśnie Tobie.